Listopad w zdjęciach


      Listopad na szczęście już minął. Na szczęście, bo miałam chyba najdłuższą w swoim życiu grypę. Poza grypą i brakiem słońca nie było najgorzej. Spotykało mnie też trochę przyjemności. Zapraszam. 



Moje kotełki byczyły się na maksa, co jakiś czas urządzając sobie wielką gonitwę. Nie mogę narzekać, jest wesoło. Bez kotów smutno by było. Rozpuściłam je trochę, ale pomijając chwilowe szaleństwa i fochy, są bardzo grzeczne.


Sissi i Gryzelda przespały ze mną większą część listopada, a kiedy nie spały, bawiły się na przykład w chowanego. Jedna gadzina właziła pod narzutę, druga ją szukała. Nie wyobrażam sobie nie mieć kota w domu.


Listopad trzeba było sobie urozmaicać przyjemnościami i spacerami, chociaż nie zawsze się chciało. herbata z cytryną oraz imbirem, jakieś ciacho i ulubione kosmetyki. 


Listopad urozmaicały też nowe paczki, a czasami małe zakupy. Gąbeczka do mycia twarzy Konjac Sponge Yasumi, co jakiś czas do mnie powraca. Przybył też Tonik aloesowy Organique, Różany krem Stenders'a, nowe kosmetyki pielęgnacyjne Allerco i zestaw do pielęgnacji piersi i na zmęczone nogi - Mammas.


Przyszły też przepyszne soki z borówki z vi.pl, kuracja trzydziestodniowa, która zalatuje malizną, bo zamiast w miesiąc, kończy się w ciągu dwóch tygodni. No cóż, patrząc na dawkowanie nie wypijałam za dużo. Dostałam porcję na dwa tygodnie. Próbuję się teraz wsłuchać w siebie i myśleć, co się u mnie poprawiło. Jeszcze doszły suplementy z Q10, glukometr i zestaw do twarzy inspirowany pielęgnacją koreańską Dermiss marki Farmona.


W listopadzie brałam też udział w blogowej akcji Karoliny - Piękna Jesienią. Wygrałam też u Subiektywnej odjazdowy zestaw do pielęgnacji włosów Kevin Murphy i wszystko inne do włosów poszło w kąt. Odżywki do włosów John Frieda nawet jeszcze nie otworzyłam. Taka jestem. Nie jestem pewna, czy dożyję następnego dnia, więc biorę od życia wszystko co najlepsze, a co! 


Do wnusi codziennie przychodzi Puszek. Tak sobie chodzi po tarasach i zagląda  do sąsiadów. Nikolka testuje krem, albo śpiewa improwizując. Przy mnie bez zająknięcia przeliczyła klocki do 12tu i nazwała po angielsku kolory. Gryzelda testuje nową kanapę, albo robi sobie zabawę pociągając za firankę. I znów skok na drabinkę, żeby dopiąć. Inteligencję dziedziczy się po mamie, a jej mama też po swojej mamie. ;)


Listopad zakończyłam wizytą w EkoPasażu Helfy przy ulicy Hubskiej 81b we Wrocławiu, gdzie spotkałam się z Krystyną Bałakier, stylistką i właścicielką bloga balakier-style.pl.  Uwielbiam takie spotkania! Przywiozłam też do domu upominki, a dwa dni później wyszłam z nową fryzurą z Salonu Beaty Trawińskiej.  Cieszę się bardzo, bo koty gdzieś mi pochowały moje sprężynki do włosów. Gryzelda udaje, że jest w kartonie. 


Moje upominki z EkoPasażu Helfy i żel do mycia twarzy Organique za grosik. Ciasteczko z wróżbą i obłędnie smaczna konfitura malinowa z koniaczkiem. No i pożyczyłam książkę do przeczytania. Film obejrzany i zabieram się, zabieram do czytania. Olejek Resibo jak wypróbowałam już we Wrocławiu, tak ciężko powrócić do zaczętych kosmetyków. Ale spoko, zmywam nim makijaż oczu, bo Dermiss piecze jak cholera. 


Moje pychotki, maskotka do ściągania firany i ulubieńcy. No i to wszystko, bo znów zaśpię. 

Zapraszam na mój Instagram - KLIK.

Miłego piąteczku! :)








Komentarze

Jeśli podoba Ci się moja twórczość, będzie mi bardzo miło, jeśli postawisz kawę 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.