Powrót z przygodami
Jak wcześniej pisałam, wczoraj zakończył się mój pobyt nad morzem. Bransoletka którą pokazuję na zdjęciu jest podziękowaniem od ostatniego kierownika kolonii. Wcześniej, od poprzednich kierowników otrzymałam jeszcze dwa dyplomy. Nie o tym jednak chciałam napisać. Mój powrót był bogaty w przygody, niekoniecznie miłe...
Z jednej strony radość że człowiek wrócił do domu, z drugiej żal że muszę pożegnać się z morzem. Nie wiem na jak długo. Nie wiem co mi będzie dane za rok. Poniższe zdjęcie pochodzi z indiańskiej wioski, stąd ten dziwaczny makijaż. :) Zrobię jeszcze osobny post ze wspomnieniami i zdjęciami.
Po północy zawisło nade mną jakieś fatum. Zaczęło się od zszywania jednej z dużych toreb. Popękała po bokach. Zauważyłam dopiero kiedy chciałam schować laptop... Zszywałam do około 2giej w nocy.
Przespałam około czterech godzin, uszykowałam się na śniadanie. Jeden z wychowawców poprosił mnie o pożyczenie modemu do laptopa. Laptop był schowany dodatkowo do torby, żeby nie było za dużo bagażu. ale czego się nie robi dla fajnych ludzi. Wywaliłam pół torby, wyjęłam laptop i pożyczyłam swój modem. Zwrócił mi przy śniadaniu, wzięłam go i chyba wsadziłam do kieszeni od spodni, albo zostawiłam na stole na stołówce. Nie pamiętam. Szukałam go dopiero wieczorem jak już byłam w domu. Nie znalazłam. Ale o tym później...
Do domu wróciłam szczęśliwie, odebrała mnie z autobusu moja siostra, przywiozła do domu. Co zastałam w domu, oszczędzę sobie. Gryzelda albo narozrabiała po złości albo z żalu że mnie nie ma. Dziś cały czas jest albo na moich kolanach, albo na ramieniu. Bez wątpienia się cieszy. Maciek też.
W domu zakręcona była woda z powodu awarii rur. Kilka godzin próbowałam znaleźć hydraulika, niestety bez skutku. Przy okazji spotkałam sąsiada który zajrzał pod wannę i stwierdził że to wina rur od pralki. Było już po 18tej. Została Castorama, do której nie chciało mi się jechać. Rozładowuje się moja komórka a ja próbuję wszystko ogarnąć. W końcu potrzebowałam usiąść i w spokoju wypić kawę i zjeść coś z prowiantu który dostałam na drogę.
Odpaliłam laptop. Szukam modemu... Bez skutku. Próbowałam się dodzwonić tu i tam, bez skutku. Komórka nadal czeka na ładowarkę a ja mam ciągle coś innego do roboty. Próbowałam dodzwonić się do biura obsługi T-Mobile, również bez skutku. Konwersacja z sekretarką telefoniczną mnie nie zbawia, minuty i kasa leci, znów dzwonię do siostry która nie odbiera, zamawiam taxi.
Jadę do Castoramy po węże do pralki i zablokować blueconnect. Trafiłam na dziesiąty, darmowy przejazd i szczęśliwa choć upocona jadę na miejsce. Komórki oczywiście nie naładowałam.. Wychodzę, zamykam drzwi, jakoś nieszczęśliwie podkładając pod nie kciuk lewej dłoni... Kierowca niczego nieświadomy odjechał. Zakrwawiony, siny i spuchnięty kciuk wkładam do ust, idę do pierwszego z brzegu w Castoramie stanowiska, aby poprosić o opatrunek. Pan zawija mój kciuk w bandaż i wygania do szpitala. Ale ja potrzebuję te cholerne węże do pralki. Targuję się z nim że ja muszę je kupić dziś, teraz. W końcu udaje mi się osiągnąć cel. Lecę do kasy, bandaż przesiąka krwią, mimo że było dość grubo.
Pani z kasy życzy mi zdrowia, ja dziękuję i lecę do Carrefoura parę kroków dalej. Dzwoni siostra, ja szukam komórki której niewiele do rozładowania. Udaje się, mówię że włażę do Carrefoura zablokować kartę sim od internetu i ostrożnie, żeby zawału nie dostała, że muszę jechać do szpitala. Udało się, załatwiłam co miałam załatwić i pojechałyśmy na pogotowie. Nie wiedziałam w ogóle że go przenieśli jakieś sto metrów dalej. Palec obejrzał lekarz, nie musiał robić prześwietlenia bo nie było objawów złamania czy pęknięcia. Nie trzeba było też szyć, choć rana głęboka. Założył opatrunek, zdiagnozował pęknięcie skóry i coś tam niewyraźnie. Mam go tylko opatrywać, płukać w tym i tamtym i brać Ketonal w razie bólu... Nawet go nie wykupiłam, ten lek źle na mnie działa. Przy okazji co się nagadałam to się nagadałam.
W domu podłączyłam wąż do pralki i do tego tam zaworu. Udało mi się się zrobić pranie, które skończyło się około pierwszej w nocy. Udało mi się też w końcu wykąpać, rzecz jasna przydała się gumowa rękawiczka.
Przyznam że jestem bardzo zmęczona. Budząc się, zastanawiałam się kilka minut gdzie ja jestem. Szykowałam się do napisania fajnego postu, ale nic mi nie wychodzi, nie mam sił. mam migrenę. Z leków przeciwbólowych mogę brać tylko Apap. Mój wyjazd do Gorzowa jest pod znakiem zapytania. Czuję się okropnie. Oprócz rany na palcu mam jeszcze odrapane kolano. Biegłam przez deszcz do autobusu, było ślisko i zaliczyłam glebę. Czyli tu plasterek, tam bandaż i pękająca głowa. Na dziś już zakończę ten elaborat, mam nadzieję że uda mi się napisać do niedzieli jakiś porządny post. :)
Miłego weekendu. :
Oj Dorotko, to miałaś faktycznie przygody pełne emocji. Czasem są takie zakręcone dni... Życzę Ci, by wszystko wróciło do normy. Odpoczywaj. Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu również pozdrawiam serdecznie. :)
UsuńByłam na koloniach jako wychowawca kilkanaście razy, ale już nie jeżdżę, bo odpowiedzialność ogromna, dzieciaki coraz bezczelniejsze,a pieniędzy z tego prawie nie ma ;/
OdpowiedzUsuńJeju... Podziwiam... To co się naoglądałam, to tyrają za psi grosz, 24 godziny na dobę, odpowiedzialność nie do pozazdroszczenia. Ja bym nie chciała być wychowawcą za żadne pieniądze, dlatego Cię rozumiem.
UsuńNo to niezłe miałaś przygody!
OdpowiedzUsuńTen chłopak od wypadku...
Ale grunt, że zdrowo wróciłaś! :-)
Dobrze że choć podróż była bezproblemowa, choć szczyl nawet w drodze potrafił nabierać że będzie hafcił. Miałam ochotę go rozerwać na strzępy. Teraz odpoczywam, relaksuję się choć powoli muszę ogarniać ten cały bałagan. :)
Usuńrany, strasznie dużo atrakcji jak na jedną osobę :) dbaj o paluszka a sanatorium musi wypalić bo tak i już :)
OdpowiedzUsuńPo tej kociej akcji w domu (zasrane kąty) mam wątpliwości co do wyjazdu na dłuższy okres. Może uda mi się to jakoś inaczej ogarnąć na przyszłość. :)
UsuńAkcja jak w jakimś filmie :)
OdpowiedzUsuńPodobnie wyszło, choć miałam dużo szczęście. Omal nie straciłam opuszki kciuka. Dobrze też że nie było złamania. :)
UsuńMogłabyś książkę o swoim życiu napisać! Strasznie dziwne rzeczy cię spotykają, ale najważniejsze, że kończą się dobrze.
OdpowiedzUsuńTeż tak pomyślałam. ;)
UsuńNo niezła historia
OdpowiedzUsuńNa dzień dzisiejszy mam dość przygód. :)
UsuńWychodzi na to, że pora odpocząć po tych wakacjach ;)
OdpowiedzUsuńOdpoczywam jak mam chwilkę na kawę. :)
UsuńJak już zaczęłam czytać o modemie to się zmartwiłam, a później było jeszcze gorzej :( oby teraz już tylko lepiej. No i koty się cieszą :)
OdpowiedzUsuńGryzelda mi narozrabiała, w domu zastałam firanę uwiązaną na workach foliowych przez to że żabki nie wytrzymywały jej ciężaru. :) Mam nowy modem, 130zł w plecy. :/ Ale już koniec tych masakrycznych niespodzianek.
UsuńO matko, ile nieszczęść :(. Trzymaj się i odpocznij trochę!
OdpowiedzUsuńDziękuję. :*** Odpoczywam jak mam chwilkę, muszę ogarnąć ten bałagan i resztę. :)
UsuńOj ale miałaś pecha, ale ja też tak często mam niestety. Jak już coś idzie źle to na całego :( Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej :*
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak się wali to się wali. :/ Mam nadzieję że to wszystko szybko ogarnę. :)
Usuń..no to odpoczywaj Dorotko, bransoletka super...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu. :* Również pozdrawiam. :)
UsuńTo Ci się skumulowało no. To teraz musisz zbierać już tylko te dobre bonusy! Ściskam :*
OdpowiedzUsuńZa dużo naraz, łeb pęka, gaza jeszcze przywiera ale goi się jakoś. Mam i tak ogromne szczęście że nie straciłam kawałka palca. :) Również ściskam. :***
UsuńAkcja nadająca się na dobry film lub książkę. Współczuję, zamiast odpocząć i się wyspać musiałaś biegać i załatwiać. Masakra!
OdpowiedzUsuńDokładnie, miałam już tego dość. W pracy nie dośpisz bo ciągle coś, liczyłam że na miejscu usiądę przy kawie ale nie dało się tak od razu. :(
UsuńTo teraz musisz odpocząć po wakacjach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obyś szybko zapomniała o ostatnich przygodach i bólu palca.
Palec się goi, ale rano jestem zawieszona. Ciągle wydaje mi się że tam jeszcze jestem. :)
UsuńHistoria jak z książki :-) musisz chyba teraz dobrze odpaocząć bo tym urlopie, co? ;-)
OdpowiedzUsuńO rety, rzeczywiście powrót z przygodami, bardzo pechowy...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Kochana!
Biedactwo :( Szybkiego zagojenia palca! A kotki już będą grzeczne... Nie mają za co się mścić. Wtedy Cię nie było, a teraz wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńO jej...rzeczywiscie historia jak z filmu
OdpowiedzUsuńOdpocznij po tych wakacjach
Pozdrowionka
Kochana, przygód miałaś mega… i tych przyjemnych chwil i tych mniej ;/ dobrze,że już jesteś w domciu :)
OdpowiedzUsuńTule do serca Twe troski Kochana :*
Dziękuję kochana. :*** Mam problem z napisaniem komentarza u Ciebie ale regularnie czytam. Czyżby coś się zepsuło? :)
UsuńBardzo bogaty w przeżycia był ten Twój powrót do domu. Najważniejsze, że wszystko skończyło sie w miarę pozytywnie. Ja chyba bałabym sie odpowiedzialności za taka ilośc dzieci na koloniach. Szczególnie, że to obce dzieci i cieżko sie czegoś po nich spodziewać, gdy sie ich nie zna. Teraz trzymam kciuki za palucha, żeby szybko doszedł do siebie ;)
OdpowiedzUsuńJuż powoli się zabliźnia, ale to był jaki pechowy dzień. Nigdy więcej takich. Dzieci są fajne, ale odpowiedzialność i stres z tym związany nie są już tak miłe. :)
UsuńAle Ci się nazbierało tego wszystkiego w tak krótkim czasie, nie zazdroszczę. Choć scenariusz można by z tego niezły napisać :)
OdpowiedzUsuńTo był jakiś pechowy dzień. Na szczęście palec prawie się zagoił choć czucie dotykowe pewnie straciłam. :)
Usuń