Co się działo u mnie w styczniu


       Co bym dziś nie wymyśliła, to i tak nic mi się nie chciało. Za bardzo nie musiałam za to myśleć, żeby pokazać, co się u mnie działo w styczniu. Tak naprawdę nic takiego się nie działo ale zdjęcia są, nie da się ukryć. Zapraszam, kto ciekawy.


Styczeń rozpoczął się jak zawsze - petardami i tym podobnie jak rok temu. Było też trochę zimy, trochę słońca też było. Jakiś deszcz po drodze i burza nawet przez chwilę się pokazała. Spędziłam ten miesiąc jednak tak leniwie, że odezwał się brak odporności


Była grypa, angina, z bólu skręcały mi się uszy i zęby. Próbowałam się jakoś ratować. Poszedł w ruch Ibuprofen, poszły inne tabletki i ziółka. Sok z jabłek, ziółka na wzmocnienie, hurtownia cytryn oraz imbir, także konfitury od sąsiadki. Znalazła się też nowa czapka, przydały się skarpety od kandydata na zięcia. Śmiał się. że chciał się za coś tam zemścić takim prezentem pod choinkę, ale nie udało mu się. W skarpetach się zakochałam. 


Koty lenią się na swój sposób. Za to co pewien czas dostają kociej głupawki i urządzają kocie gonitwy. Kiedy próbuję sobie pościelić, Gryzeldę bierze na zabawę w chowanego, urządza sobie polowanie na moje palce i stopy, albo pilnuje mojej lodówki czy innych rzeczy. 


W styczniu padł dysk w moim laptopie, poszedł do serwisu, i przez kilka dni pisałam posty na smartfonie. Brawo ja. Ktoś się nade mną jednak bardzo ulitował i dał mi swój. Chyba ktoś mnie czyta.


Było też denko i skończyło się kilka fajnych kosmetyków. chlip... Nie jest aż tak źle znów, bo mam też trochę nowych, gwiazdkowych, pudełkowo shinowych. Bez pism kobiecych też się nie obyło. Muszę jednak nadrobić ich czytanie, bo robi się mały tłok. 


Były dwa ciekawe pudełka Shiny Box i So, so Charming, było też podsumowanie świetnej akcji z portalem Face&Look i kosmetykami Floslek. Najbardziej polubiłam serum :)


Trochę bardziej i trochę mniej ulubionych kosmetyków, ulubiony storczyk, także przez koty, ulubiona choć zielona herbata oraz peeling, no i ulubiona farba do włosów, może coś napiszę na jej temat. Czyli zafarbowałam swoje odrosty na nieco ciemniejszy blond, mojego jaśniejszego odcienia nie było, ale za to pasuje mi teraz żel do brwi z Shiny Box. 


Na miejsce Wings Sculpt przyszła Fatale Volume Million Lashes L'Oreala i jest kolejną moją ulubioną mascarą. Przetestowałam też selfie w windzie, byłam na karnawałowej zabawie, wytańczyłam się, aż dostałam zakwasów i złamałam jakieś serca. Za karę mnie pokarało pomysłem na oszczędność i zmasakrowałam sobie usta plasterkami Sensual Joanny. Musiałam przez to unikać wycieczek po mieście, bo wyglądałam, jakby zupa była za słona. 


Byli też i są nadal ze mną moi ulubieńcy do włosów i nie tylko do włosów. Koleżanka znając moją miłość do różowego obdarowała mnie takim zegarkiem. Dosięgnęła mnie siła blogosfery! Skusiłam się na pomadkę w kredce Golden Rose i nabrałam ochoty na kolejne odcienie. Pomadka zaskoczyła mnie swoją trwałością, ale o tym jeszcze napiszę. Na razie testuję na czym się da. 

Mam nadzieję, że nie zanudziłam, Jutro postaram się napisać coś ciekawszego. 

Miłej niedzieli! :)

Komentarze

Jeśli podoba Ci się moja twórczość, będzie mi bardzo miło, jeśli postawisz kawę 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.