Październikowe migawki

Zacznę od tego, że jesieniarą nie byłam, nie jestem i wątpię czy kiedykolwiek będę. Jest to pora roku, którą wolałabym przespać. Żeby nie przespać pół życia lub nie zwariować, szukam inspiracji, natchnienia i przyjemności. Często mi się udaje, ale nie brakuje też porażek.
Moją sporą część życia zajmują jak wiecie koty, których jest trochę za wiele jak na moje możliwości, ale co zrobić jak już są. Chociaż staram się jak mogę, nie zawsze wszystko idzie po mojej myśli, ale to chyba nic dziwnego, bo kto powiedział, że musi być idealnie. Wcale nie musi.
Po wielu wizytach u weterynarza z Gryzeldą powiedziałam sobie dość i zmieniłam lecznicę. Objawy to jedno, ale bez dokładniejszych badań straciłam zaufanie do pana weta i pojechałam z nią gdzieś indziej zrobić te badania. Nie było to łatwe, bo po tak częstych wizytach bez pomocy się nie obyło, za co serdecznie dziękuję. Sama i tak już wpadłam w niezłe tarapaty, co teraz muszę naprawiać. Na szczęście są również na tym świecie ludzie z wielkim sercem, których pomoc dało się odczuć w rzeczywistości.
Są też tacy, którzy nie dość że wrobili mnie w kota, potrafią skrytykować, że jest za chudy, a mnie najchętniej wysłać na ciężkie roboty do końca życia. Tak sąsiadeczko z ostatniej klatki, fajnie być jest dobrą cudzym kosztem. Robię co mogę, ale niedługo chyba sama będę potrzebować opieki i białej laski. Przynajmniej pewnych osób nie będę musiała widzieć, kiedy przejdę przez podwórko.
Wracając do badań krwi, Gryzelda nie ma żadnej choroby tarczycy, nowy pan weterynarz każdemu życzy takich wyników. Więc dlaczego tak schudła? Bóg jeden wie. Może tamte koty ją stresują, może czegoś nie wchłania, nie mam pojęcia. Doszło jeszcze uczulenie na karmę, zasugerowano mi, że może to być karma z drobiem. Karmy z drobiem już nie kupuję, odstawiłam, pozostały jeszcze strupki po drapaniu. Nadal już jest chudziutka, ale już nie tak. Do weterynarza na razie nie wozimy, bo też jeść coś musimy. Rachunki płacić również trzeba.
Muszę też zająć się własnym zdrowiem, bo przy ostatniej wizycie pan doktor powiedział, że jak szybko nie przyniosę tych swoich wyników, to mi więcej nic nie wypisze. I znów mi się nieźle oberwało. Tu na szczęście nie muszę za nic płacić oprócz leków bez refundacji, bo tylko takie mi nie szkodzą i na mnie działają.
Trochę ponarzekałam, ale gdzieś to wszystko wyrzucić muszę, choćby dla swojej zdrowotności. Kto chce niech czyta, kto nie chce, nie musi, ja jestem taką egoistką, że gdzieś muszę wylać nadmiar emocji, nic na to nie poradzę.
Na szczęście czasami zdarza się coś miłego.
Za dużo uśmiechu otrzymałam od Rossmana piękną nagrodę, a w niej same cudowności. Pyszną czekoladę i herbatę. Pachnący olejek do ciała oraz świecę, znalazły się też kolorowe karty z mądrymi myślami. Chociaż nie zawsze mi jest radośnie, to nie oszczędzam uśmiechu dla innych.
Spotkała mnie również inna bardzo miła niespodzianka.
Uwielbiam kolorowe jedwabne apaszki i chętnie pokazuję je na Instagramie. Za jedną inspirację otrzymałam w nagrodę apaszkę od marki Spadiora. Tych apaszek i innych cudowności z tego sklepu nigdy nie będzie dość, już śnią mi się kolejne...
Czym byłoby życie, gdyby człowiek się nie rozpieszczał i nie był rozpieszczany. Czym byłoby życie bez odrobiny luksusu. Nie mogło też zabraknąć świetnych kosmetyków i ulubionej Lavazzy. Jakaś równowaga musi być, nie samymi problemami człowiek żyć musi. To tyle na dziś, jak Wam mija październik?
Pozdrawiam cieplutko 🌞
Mnie na spacerach mija :D
OdpowiedzUsuńTeż wole lato , ale co poradzić.. Mam psa, który woli deszcz i błotko ;)
Zdrówka Dorotka! Dbaj o siebie,bo kto o kociaki zadba :))
Też lubię spacerki, ale nie zawsze jestem w stanie wyjść, bo się przewracam. Przestało mnie obchodzić, co będzie z kotami, jestem już za bardzo zmęczona tym wszystkim.
UsuńJa myślę że dla zdrowotności potrzebny jest upust emocji. Blog na którym przeplataja sie życiowe tematy różnych barw jest bardziej autentyczny, życiowy moim zdaniem czyli ciekawszy. U Ciebie sa różne barwy a to na plus.
OdpowiedzUsuńSuper że dostałaś upominek od drogerii i gratuluję narody od ulubionej marki.
Muszę, bo się uduszę. Upust emocji musi być, bo inaczej zwariuję. To wszystko mnie już przerosło.
UsuńDużo zdrówka kochana.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPaździernik jeszcze lubię, bo cieszy oko kolorami. Ale za chwilę przyjdzie ponury, smutny, ciemny listopad i trzeba będzie czekać na świąteczne światełka. Sądząc po tym, co dzieje się w sklepach pojawią się one jednak dość szybko.
OdpowiedzUsuńListopada najbardziej nie lubię, jest zbyt depresyjny. Za świętami też nie przepadam, robi się rewia przepychu typu: kto ma więcej, kto da więcej. W tym roku mam ochotę schować się do mysiej dziury.
UsuńOh very cute photos darling
OdpowiedzUsuńThank you :)
Usuńciężko polubić jesień, z tym się zgadzam!
OdpowiedzUsuńKocham koty, jestem totalną kociarą, mam dwa kochane, Franię i Filemonka. Frania ma delikatne zdrowie, często jeździmy z nią do weterynarza. Jej słaba waga i częste wymioty, okazały się alergią.... na gluten. Nie sądziłam, że to też może dopaść kota. Je karmę bez zbóż i zdrowie jej wraca ;)
Niestety, kotki też chorują i słono kosztują :( Dużo zdrowia dla kotków! <3
Usuńpażdziernik już ma się ku końcowi i niedługo ponury listopad,ale trzeba cieszyć się tym co jest
OdpowiedzUsuńCieszę się, tym bardziej, że rodzi mi się wnuczek :)
UsuńDużo zdrowia dla Ciebie i kotów. <3
OdpowiedzUsuńMasz piękną kolekcję apaszek. ;)
Serdecznie Ci dziękuję, możesz się przedstawić? :)
UsuńW apaszkach Pani bardzo do twarzy! :) Piękne kolory :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję! :)
UsuńJesień to zawsze był, jest i będzie czasem nostalgii. POzdrawiam. zapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńRównież Cię serdecznie pozdrawiam Krysiu :)
UsuńJesień zawsze była , jest i będzie czasem nostalgii.
OdpowiedzUsuńOj, tak :)
UsuńLudzie zawsze się do czegoś przyczepią.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza ci, którzy lubią być dobrzy cudzym kosztem ;)
UsuńOch ja akurat bardzo lubię jesień, jednak rozumiem tę niechęć - moją mama ma podobnie.
OdpowiedzUsuńCo do kotków- każdy kto posiada ten wie ile to wyrzeczeń i stresu, a i tak ciągle jest przeświadczenie, że jednak za mało, czasem mam wrażenie, że z czterolapami chodzę częściej na badania niż sama ze sobą 🙈
Życzę dużo zdrówka i poprawy nastroju. Ponarzekać trzeba, bo to pomaga.
Dobrze jak są chociaż małe poprawiacze humoru :)
Ja już muszę odpuścić, inaczej nie będzie miał kto się nimi opiekować. Już i tak mam problemy. Takie poprawiacze humoru są potrzebne do życia, bardziej niż sobie wyobrażamy ;)
UsuńPazdziernik jeszcze idzie jakos przebolec, listopad to meczarnia... Byle do wiosny! Co do kotkow , nie dziwie sie ,ze zmienilas weterynarza. Ja mialam sporo zwierzat ,gdy mieszkalam w Polsce, od kotow przez kroliki , psy , chomiki , nawet szczury. Ale wiem ,ile to nerwow i pieniedzy kosztuje, gdy trafi sie na nieodpowiednia osobe. Tak samo jest z ludzmi ,jak zle sie trafi na lekarza, no to niestety ... Ja chce sie przeniesc z mojej przychodni. Tyle zachodu, zeby umowic sie na wizyte, ze az szkoda nerwow. A co do tego luksusu ,jak najbardziej! Ja jutro umowilam sie na masaz ♥
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego ,dbaj o siebie :)
Oj tak, przez to sama sobie narobiłam kłopotów. Masz miękkie serce, to twardą... Jeśli masz wątpliwości co do przychodni, to nie zwlekaj, zdrowie jest najważniejsze. Trzymaj się :)
UsuńDorotka, ja też nie cieprię jesieni a listopada w szczególności. Głupich ludzi staram się unikać, ale czasami się nie da. Też mi piszą komentarze z dupy, znawcy mody od siedmiu boleści i to przeważnie na instagramie i facebooku, tak gdzie nie moderowania komentarzy. Dobrze że z Gryzeldą lepiej. Aby do wiosny. Podziwiam Cię za konsekwencje pisania bloga, bo teraz wszyscy przenoszą się w świat obrazków
OdpowiedzUsuńLubię obrazki, ale chętnie też czytam wartościowe treści. Mnie jakoś te media nie do końca zadowalają. Czasami mam tak, że nawet tych obrazów nie chce się oglądać. Z glupolami najlepiej nie wdawać się w dyskusję, najlepiej zignorować, niech sobie gadają do siebie. Tą jesień trzeba jakoś przeżyć, mam nadzieję że bez większego bólu.
Usuń