Styczeń pełen niespodzianek

 
 

           Mamy w końcu styczeń i co mnie bardzo cieszy, coraz bliżej wiosnę. Nie wiem jeszcze, jaka czeka mnie wiosna, takiego stycznia też się nie spodziewałam. 


Można by go nazwać styczniem o jednym oku. Jedno oko z odklejoną siatkówką nie widziało już prawie nic, drugie oko mocno krótkowzroczne zmuszone było do pracy za oba. Nadzieję budził zabieg, który tak naprawdę wymagał serii dodatkowych zabiegów. Leczenie zaćmy najpierw jednego, później drugiego oka, a po wygojeniu ponowny laser na siatkówkę. Wszystko w szybkim tempie, żeby to oko zdążyć uratować. Tego się nie spodziewałam, nie spodziewałam się też, że w gratisie dostanę wszczepione soczewki, które umożliwią mi chodzenie bez okularów. Nie jest to takie proste, nawet jeśli spełnia się te marzenia.



Najpierw trzeba zaliczyć wizytę kwalifikacyjną, na której dają dwie osobne teczki z ankietami dla anestezjologa, zaleceniami i receptą na każde oko. Każde oko ma swój termin, nie operuje się obu oczu naraz. Od razu po wizycie kwalifikacyjnej robi się badania krwi oraz EKG. Na izbie przyjęć trzeba być już około 7 rano, co psuje spokojną noc, bo trzeba jeszcze przejechać 40 km. 


Z izby przyjęć wysyłają na oddział, gdzie dają uroczą jednorazową piżamę, oraz maseczkę, w których się idzie na blok operacyjny. Zanim jednak się pójdzie na blok operacyjny, zrobią potrzebne badania krwi, założą wenflon, który tak naprawdę nie przydaje się, ale na wszelki wypadek musi być. Zakropią oko jeszcze kilka razy, rozszerzą źrenicę, oznaczą miejsce nad okiem, żeby lekarz się nie pomylił.



Przed ostatnim zabiegiem trochę musiałam się naczekać, bo zawołali jako ostatnią. Najbardziej dokuczał mi w tym czasie głód kawy. Rano mogłam tylko popić niewielką ilością wody tabletki, które biorę. Na operację zawołali dopiero około godziny 14 tej, zawieźli windą na blok, kazano zdjąć klapki, dali dodatkowe jednorazowe jednorazowe kapcie.

Sam zabieg trwał może z 15 minut. Na stole operacyjnym, na leżąco. Dostałam znieczulenie do oka, przykryli je, po cichu przycięli rzęsy, kazali patrzeć na światełka. Na początku byłam mocno spięta, ale kiedy poczułam, że nic właściwie nie czuję, rozluźniłam się. Szybko to wszystko poszło, zdjęli to coś z twarzy, założyli opatrunek, pozwolili ostrożnie usiąść i powoli wstać. Zaprowadzono pod salę, gdzie jeszcze musiałam chwilę odsiedzieć. Później zaprowadzono na moją salę, gdzie czekała mnie godzina odpoczynku po zabiegu. W ciągu tej godziny mogłam się przebrać w swoje ubranie, iść do gabinetu zabiegowego pozbyć się wenflonu. Tam dostałam dalsze zalecenia do domu. Po godzinie siostra zabrała mnie do domu. 

Na opatrunek już nie dało się założyć okularów, musiałam iść ostrożnie, bo prawe oko jeszcze niezoperowane. Przed wieczorem mogłam już ściągnąć opatrunek, wcisnąć do oka krople, które kazano wykupić na receptę. Opatrunku już nie musiałam zakładać, ale wychodzić można tylko w okularach przeciwsłonecznych. 

Na drugi dzień ponownie z samego rana trzeba jechać do kontroli. 

Po zdjęciu opatrunku byłam miło zaskoczona doskonałą jakością widzenia jak na to oko, chociaż linie badało  się wykrzywiają, schody falują, ale oko widziało dobrze. Widziało. Nadal jest mgła, a okulary do czytania, które kupiłam na  ten krótki czas w aptece po tygodniu już nie zdają egzaminu. Nie mogę nic przeczytać nawet przez dwa razy mocniejsze. Po schodach wejdę, ale zejść trudno, muszę się trzymać, bo sprawiają wrażenie falowania. Boję się iść po zakupy, idę tam, gdzie schodów nie ma. 



Lekarz podczas ostatniej wizyty powiedział, że to wina mojej odklejonej siatkówki, która czeka na osobny, całkiem inny zabieg.  Cała nadzieja pozostaje w drugim oku, które będzie operowane już jutro. Lewe oko musi się dobrze wygoić, zanim zrobią drugi już bardziej inwazyjny zabieg na siatkówkę. Z krótkowzroczności oko przejdzie w dalekowzroczność, przez co trzeba będzie zmienić szkła. 


Ankiety wypełnione, kolejne leki bez refundacji wykupione, dziura budżetowa gotowa, ale nie pierwsza, nie ostatnia. Czeka mnie jeszcze wizyta u dermatologa, bo w gratisie dopadło AZS, alergie pokarmowe, odnowiła się alergia na kocią sierść, doszły inne alergie, ale dziś już o tym pisać nie będę.  Może zdążę jeszcze zrobić japoński manicure i uciekam do spania. 

Dziękuję za cierpliwość, trzymajcie się ciepło 🌞

Komentarze

  1. Dziś śnieży mocno :) Zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Sama się przekonałam ile wymaga czasu i nakładów finansowych leczenie oczu. Pozdrawiam serdecznie Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że zabieg się udał. Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo zdrowia. Oby wszystko było dobrze.
    Mój tata miał operacje na zaćmę ale musieli go usypiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie dawali mi narkozy, tylko znieczulenie do oka. Po ostatniej narkozie trafiłam na oiom.

      Usuń
  5. Już poprzednim razem miałam Ci pisać, że podziwiam Twoją systematyczność w aktualizowaniu swojej strony internetowej - byłaś pracowita jak mróweczka, i gdyby nie to, że sama wspominałaś o chorobie oczu, nigdy by mi do głowy nie przyszło, że masz problemy ze wzrokiem, bo Twoje treści były pozbawione błędów, dopracowane, a posty regularnie się pojawiały.

    Czytam ten wpis, mając ciarki, bo moja mama sama przez to przechodziła - teraz widzę, że moja pomoc/towarzystwo na pewno byłoby pomocne... Cieszę się, że masz ten zabieg już za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, staram się :) Dobre towarzystwo zawsze jest w cenie ;)

      Usuń
  6. o masakra jakie przeżycia, myślę czy mogę jakoś pomóc ale nic nie przychodzi mi do głowy, za cienka jestem. Dobrze że piszesz o tym, ja od siebie mogę dobra energię przesłać wraz z życzeniami zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo Ci współczuję Dorotko. Tyle utrudnień przy tym wszystkim. Masz prawo być niezle zestresowana. Oby się to już skończyło. Moja ciocia 6 lat temu miała operacje na oku z powodu odklejonej siatkówki. Najgorzej było po zabiegu. Dobrze, że dziś wszystko unowocześnione ale ja bym miała piętra chyba.

    Trzymaj się Kochana i wracaj do kondycji.

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze, że to zmiany na lepsze. Zdrowie jest najważniejsze, jeśli nic nie boli, widzi się i słyszy to jest lepszy komfort życia. Często się o tym zapomina, jak bardzo ważne jest zdrowie, dopóki ból lub inne dolegliwości nam nie dokuczają. Życzę zdrówka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

☆ Jest mi bardzo miło, kiedy odwiedzasz to miejsce i zostawiasz swój ślad. Jednak pamiętaj!

☆ KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE NIEOPŁACONE LINKI, LINKI DO ADRESÓW BLOGA LUB REKLAMY NIE SĄ AKCEPTOWANE I TRAFIAJĄ DO SPAMU!

☆ Nie widzisz swojego komentarza? Prawdopodobnie pozostawiłaś w nim nieopłacony link. Zgodnie z obietnicą trafił do spamu. Szanuj cudzą pracę! Mam alergię na cwaniactwo.
☆ Zanim napiszesz komentarz, poświęć chwilę i przeczytaj cały post. Chyba, że lubisz się kompromitować.

Jeśli podoba Ci się moja twórczość, będzie mi bardzo miło, jeśli postawisz kawę 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.