Paleta cieni Tones & Textures Pixi Beauty moim okiem

Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Chociaż nie zdążyłam się tym latem dobrze nacieszyć, już chce od nas uciekać. Nie mam nawet za bardzo co wspominać, ale zawsze mogę pokazać ulubieńców. No to zapraszam.
Wiedząc jak ważne jest nawilżanie skóry także ciała, wybrałam Body Lotion Goodbye Stress Kneipp. Czy różni się na od poprzednich balsamów tej marki?
Przychodzi taki dzień, kiedy coś się kończy, traci swój żywot, swoje logiczne istnienie, wtedy teoretycznie można się załamać. Kiedy jednak czas idzie ostro do przodu, traci się cierpliwość, na wszelkie załamania brak czasu, zaczyna się wszystko od nowa...
W ostatnie tygodnie wakacji moje lenistwo osiąga rekord. Zniechęcenie nie tylko z powodu braku pełnego korzystania z uroków lata osiągnęło swój rekord. Przez ostatnie kilka dni zamiast cokolwiek zrobić, mój czas pochłonął rozwiązywanie sudoku, a przy tym rozmyślania. Dziś dałam sobie reprymendę, ustawiam do pionu i już zaczynam pisać. Obojętnie o czym. A jak nic nie przychodzi do głowy, to najwyższy czas zacząć pisać o przyjemnościach. Dzisiejszy post sponsorują umilacze tegorocznego lata.
Od kiedy są wakacje i przychodzi piękna pogoda, nie bardzo chce pisać się nowe posty, i nie zgadzam się z tym, że blogerki nie mają urlopu, bo urlop każdemu się należy. Tak samo mogę być tu z doskoku. Tak więc cały weekend przebimbałam mało tu zaglądając, przewagarowałam na Instagramie i w końcu weszłam na chwilę na blog, żeby pozbyć się kilkudziesięciu zdjęć z telefonu. Jak się domyślacie, będą wspomnienia.
Bardzo mi przykro było żegnać się z lipcem, bo już połowa lata za nami, a ja nadal nigdzie nie wyjechałam. Obiecałam sobie, że wyjadę gdziekolwiek, ale wykonać o wiele trudniej. Nie znaczy to jednak, że muszę siedzieć w domu jak ta ofiara, bo czasem wypuszczam się też na dłuższe spacery i niekoniecznie po zakupy. Z wakacji najwięcej radości mają jednak koty, chociaż nie, cieszy mnie, że jestem na emeryturze. Już nic nie muszę, chociaż z pewnością chciałabym jeszcze coś zarobić. Nie mam tak dużo tych lat pracy, miałam pecha do różnych chorób, były też czasy bezrobocia. Ale nie narzekam. Przeżyłam, chociaż bywało złowrogo.
Ledwo otworzę rano okno, młodzieńcy czmychają na trawnik, Maurycy po drodze zwiedzi jeszcze parapet sąsiadki. Kilka razy wyskoczy, żeby po minucie drzeć japę pod domofonem i tym sposobem wyrabiam sobie kondycję biegając tu i tam po schodach wpuścić rozwydrzone futro. Potrafi też strzelić focha i kazać na siebie czekać, wtedy ja strzelam focha i czekam spokojnie aż otworzy mu przy okazji ktoś z sąsiadów. Tym sposobem nie mam już spokoju, bo co chwilę ktoś dzwoni do drzwi. Ale fitness jest, chociaż chwilami okupiony bluzgami. Po cichu, żeby się nikt nie przeraził.
Tym sposobem sąsiedzi widzieli mnie już nie tylko z ręcznikiem na głowie, kiedy wyskakuję po umyciu włosów, ale również w piżamie, w papilotach, w maseczce glinkowej. Niektórzy się rechoczą, a mi już wszystko jedno. Kiedy wychodzę po kota, Gryzelda leci za mną, żeby zobaczyć co tam się dzieje, ale już za drzwiami patrzy czy jestem na jej widoku i szybko wraca do domu.
Żeby nie było tylko o kotach, to staram się jakoś też rozpieszczać.
Dbam nie tylko o swoją kondycję za pośrednictwem kotów, ale też o swoje podniebienie i zmysły. Poranki celebruję czarną Lavazzą, rocznicę rozwodu uświęciłam kawałkiem Tiramisu. Na zieleniaku robię polowanie na borówki lub maliny, czereśnie...
Lipiec przyniósł mi trochę przepięknych dekoracji, co odmieniło moje skromne kąty. Plakaty Poster Store są chyba najpiękniejsze, jakie widziałam.
Ponieważ moja szafa błagała o coś nowego, wybrałam się na poszukiwania. Dużo mierzyłam, mało kupiłam, ale za to porządne rzeczy.
Sukienka być może jeszcze trafi do mnie, ale to już by było za dużo na ten miesiąc. Kupiłam porządny biały t-shirt Massimo Dutti i wygodne sandały Venezia. Zmieniłam też fryzurę, o czym już wspominałam w poprzednim poście. Kilka dni temu przyszły kapcie, o których na dniach napiszę.
Nie zabrakło też kosmetyków. Bardzo ucieszyła niespodzianka od Pixi Beauty.
Pozostałe to już prezenty urodzinowe, seria Metal Detox L'Oreal Professionnel od sklepu Friser, no i żel do mycia twarzy D'Alchemy z gratisem z apteki. Gryzelda jest moim prezentem od wnuczki podarowana 8 lat temu.
Był też i pogrzeb w rodzinie, na co się nigdy nie jest przygotowanym. Nie chce się być przygotowanym, nadzieja na cud nie pozwalała dopuszczać te myśli, niestety choroba okazała się bezwzględna. Okazało się, że brakuje mi stosownych ubrań na te okazje, na szybko kupowałam czarną bluzkę w H&M. Nie zdążyłam pokazać, za to zdążyłam uwiecznić kota leżącego na mojej bluzce już po powrocie.
Hibiscus pod moim oknem, fontanny w pobliżu i trochę zieleni dodaje mi radości. Na początku lipca po badaniach okulistycznych upewniono mnie, że na bank mam jaskrę, od tamtej chwili biorę codziennie wieczorem krople do do oczu. Mam ustawiony budzik, żeby nie zapomnieć. Jest to choroba nieodwracalna, można tylko powstrzymać jej postęp. Moja apteczka się powiększa, ale i tak wygrywają kosmetyki, więc nie jest najgorzej. To chyba już wszystko.
Udanych dalszych wakacji! ☀️