Treść większego napisu

Główne kategorie

Treść mniejszego napisu

NA BLOGU

Jak kolory zimowych ubrań zmieniają odcień naszej skóry

            Zimą częściej zakładamy grubsze i ciemniejsze ubrania, które na co dzień mogą zupełnie inaczej wpływać na wygląd skóry. To jest ciekawe, bo wiele osób myśli o kolorach ubrań tylko w kontekście stylu, a nie tego, jak odbijają światło na twarzy.  Kolor takiego  ubrania pod szyją, golf, szalik czy płaszcz potrafi wizualnie ocieplić cerę, albo nadać  jej chłodnego tonu, może nawet też podkreślić lub ukryć zaczerwienienia.

Najbardziej wyraźny efekt dają kolory ciemne. Granat, grafit lub czerń potrafią przygasić naturalny odcień skóry, przez co może wydawać się ona bardziej zmęczona albo bardziej szara, niż jest w rzeczywistości. Zimą, kiedy światło i tak jest byle jakie, takie barwy pochłaniają jeszcze więcej jasności, co daje wrażenie cięższej, matowej cery. To nie jest wada, ale warto wiedzieć, że w takim otoczeniu skóra traci część swojej naturalnej miękkości.

Znów zimne i jasne kolory, takie jak lawenda czy rozbielony błękit, odbijają światło w sposób chłodny, przez co skóra może wyglądać na jaśniejszą, ale też czasem bardziej różową. Przy bladej cerze efekt bywa zaskakujący. Nagle widać więcej rumieńców, których wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. To dlatego, że chłodne odcienie pod szyją podkreślają kontrasty.

Ciepłe barwy działają odwrotnie. Beż, karmel czy orzech potrafią wizualnie dodać skórze delikatnego ocieplenia, jakby twarz była lekko muśnięta słońcem. Zimą może to być szczególnie przyjemne, bo gdy dni są krótkie, a światła jak na lekarstwo, takie kolory dodają naturalnego blasku. Warto również wziąć pod uwagę, że znów bardzo ciepłe kolory ubrań, zwłaszcza w intensywnych odsłonach brązu lub musztardy, mają tendencję do wyciągania żółtych podtonów, co nie każdemu odpowiada.

Zimowa klasyka, czyli czerwień, ma swoją własną specyfikę. Głębokie czerwienie potrafią pięknie ocieplać cerę, ale jednocześnie mogą mocniej podkreślać wszelkie zaczerwienienia. Lżejsze, na przykład malinowe kolory dodają energii skórze, natomiast cięższe zaostrzają jej ton. To tłumaczy, dlaczego czasem w jednym szaliku wyglądamy świeżo i promiennie, a inne dodają jej lat.

Wszystkie te zmiany to tylko gra światła. Skóra nie zmienia koloru naprawdę. Zmienia się to, jak ją widzimy na tle tkaniny i w zimowym świetle. Jedni lubią efekt rozjaśnienia, inni wolą naturalne ocieplenie. Najciekawsze jest jednak to, że czasem wystarczy zmienić kolor szalika, by twarz od razu wyglądała inaczej. Bardziej łagodnie i mlodzieńczo, promiennie albo bardziej wyraziście.

Kiedy światło potrafi rozczarować, warto zwrócić uwagę, jak kolory ubrań pracują przy skórze. To drobna zmiana w stylu, ale potrafi mieć duży wpływ na to, jak sami siebie postrzegamy, ale też jak widzą nas inni. Zimowa garderoba ma nie tylko ocieplać. Jest także tłem dla naszego naturalnego odcienia. 

Pozdrowienia! ✨

Triki organizacyjne na grudzień

 


           Grudzień to miesiąc, który zawsze udaje niewinnego. Zaczyna się powoli, nawet leniwie, ale w pewnym momencie nabiera tempa i nie zwalnia aż do świąt. To czas, w którym zwykłe obowiązki mieszają się z przygotowaniami, natomiast rzeczy drobne nagle stają się pilne. Dlatego dobrze jest go ogarnąć œtak, by nie zgubić się ani w zadaniach, ani w atmosferze.

Najważniejszą zmianą, która zdecydowanie robi różnicę, jest stworzenie jednego miejsca na wszystkie te grudniowe sprawy. To może być notes, plik w telefonie albo folder, do którego wrzucamy wszystko, co dotyczy końcówki roku. Jeden punkt dowodzenia pozwala uniknąć sytuacji, w której pomysły zapisane są w pięciu różnych miejscach. Zgromadzenie tego wszystkiego w jednym miejscu porządkuje nie tylko przestrzeń, ale również głowę.

Sprzątanie przedświąteczne w postaci takiej nagłej kumulacji potrafi zburzyć najlepszy nawet nastrój. Lepiej działa krótki moment raz w tygodniu, kiedy odłożymy rzeczy na miejsce, przetrzemy blaty i sprawdzimy, co wymaga uzupełnienia. Taki regularny rytuał powstrzymuje chaos przed narastaniem i sprawia, że nie znajdziemy , że dom wymknął się w poczuciu, że cały dom wyszedł nam spod kontroli.


Zakupy w grudniu to nie kończący się temat tym bardziej, że często dzieją się pod wpływem impulsu. Coś wpadnie w oko, coś na wszelki wypadek, jeszcze coś idealnego na prezent. Wyznaczenie budżetu, świadomość tego, co już jest w domu, a także wcześniejsze planowanie zakupów pozwalają skupić się na tym, co tak naprawdę jest nam potrzebne. W efekcie świąteczne przygotowania nie kończą się nadmiarem rzeczy, które trzeba później chować, segregować i przenosić z miejsca na miejsce.


Grudzień staje się znacznie lżejszy, gdy duże zadania zamienia się w małe kroki, rozdziela na członków rodziny. Organizacja spotkania, wyjazd na święta, przygotowanie potraw wydają się ogromnym wyzwaniem, dopóki nie rozbijemy tego na prostsze działania, które można wykonać mimo codziennego tempa. Wtedy nic nie przytłacza, bo wiemy, że nie musimy zrobić wszystkiego naraz.


Warto też mieć jedno ustalone miejsce na rzeczy, którymi mamy zamiar zająć się później. Nic nie robi większego bałaganu niż drobiazgi porozrzucane po domu: paragony, dekoracje bez opakowania, rzeczy, które trzeba komuś przekazać, dokumenty wymagające podpisu. Jeśli lądują w jednym koszu lub pudełku, łatwiej je przeglądać regularnie, a jednocześnie nie wprowadzają chaosu w przestrzeni.


Przygotowania świąteczne trwają również znacznie spokojniej, gdy są rozkładane na etapy. Zapakowane wcześniej prezenty, opisane koperty z kartkami, gotowy zapas papieru i taśm oszczędza czas w momentach, kiedy nagle zaczyna go brakować. Podobnie jest z dekoracjami. Wcale nie muszą być liczne ani skomplikowane, żeby stworzyć piękny nastrój. Kilka wybranych elementów jak świece, lampki, gałązki daje efekt, a jednocześnie nie wymaga ciągłego poprawiania i odkurzania.

Najważniejsze w tym porządkowaniu jest to, by grudzień nie stał się wyścigiem  z czasem. Warto znaleźć choć kilka minut dziennie, które nie służą po to, aby coś zrobić, ale dla samego odpoczynku. Wystarczy krótka chwila  dla siebie,  aby przypomnieć sobie, że koniec roku wcale nie musi oznaczać presji i pośpiechu. Czasem lepszą organizacją jest pozwolenie sobie na moment ciszy.

Dobrze ułożony grudzień nie musi, a nawet nie musi być perfekcyjny. Ma być po prostu spokojniejszy, bardziej świadomy i lżejszy. Kiedy najważniejsze sprawy są ogarnięte, reszta układa się sama. Dopiero wtedy można naprawdę poczuć klimat świątecznej końcówki roku. Jak Wam idzie organizacja grudniowego miesiąca?


Pozdrowienia! ✨


Rozświetlająca maska w płachcie Pure Essence Mask Sheet Pearl Holika Holika.

 

           Kiedy robię zakupy w sieci i potrzebuję coś dobrać do pewnej korzystnej dla mnie kwoty, zawsze wybieram maskę w płachcie. Zima nie jest korzystna dla naszej skóry, ale ufam koreańskim maskom w płachcie, dlatego mój wybór padł na Pure Essence Mask Sheet Pearl Holika Holika. Czy warto ją kupić?


Maska polecana jest dla skóry suchej, pozbawionej blasku, także dla skóry zaczerwienionej i z przebarwieniami. Znajduje się w uroczej saszecie, na której oprócz przyciągającej oko grafiki nie brakuje również ważnych dla nas informacji, także w języku polskim. Wewnątrz znajduje się cienka bawełniana płachta sowicie nasączona bezbarwnym płynem o lekkiej konsystencji i subtelnym przyjemnym zapachu. 


Tego płynu jest 23 ml, zawsze trochę pozostaje, dzięki czemu wykorzystuję go dodatkowo jako serum do codziennej pielęgnacji. Płachta nim nasączona nie ociekała i nie wysychała zbyt szybko. Trzymałam ją chwilę dłużej na twarzy, niż było zalecane, co przedłużyło mój relaks i jej działanie. Kształt i wycięcia maski są dopasowane do mojej twarzy na tyle, że nie odstawały od skóry, przykryły jej wszystkie elementy, także skórę pod oczami. Trzymanie jej na twarzy nie psuło mojego komfortu, maska nie zsuwała się, nie odklejała od twarzy. Nie mogłam jedynie napić się kawy przez niezbyt duży otwór. Mogłam natomiast wykonywać inne codzienne czynności.


Maska w płachcie Pure Essence Mask Sheet Pearl zawiera bogactwo składników, które dodają skórze energii, koją, nawilżają, odżywiają i rozświetlają. Skóra po tej masce jest w zregenerowana, wygląda na wypoczętą. Maska działa również przeciwzmarszczkowo i rozjaśniająco.

Składniki aktywne.

  • ekstrakt z pereł - rozjaśnia koloryt cery, delikatnie liftinguje,
  • niacynamid - wzmacnia barierę ochronną skóry, działa antyoksydacyjnie, przeciwzapalnie i rozjaśniająco,
  • ekstrakt z korzenia peonii - rozjaśnia, przywraca skórze blask,
  • ekstrakt z miodu - odżywia i koi,
  • kwas hialuronowy - wiąże wodę w naskórku, utrzymując optymalny poziom nawilżenia skóry, działa wygładzająco.

Sposób aplikacji
  1. Delikatnie wyjmij z opakowania materiał nasączony płynem. 
  2. Nałóż płachtę na całą twarz. 
  3. Usuń maseczkę po 15-20 minutach, wklepując pozostałości płynu w skórę.

Skład INCI

Aqua, Dipropylene Glycol, Niacinamide, Glycerin, Polyglyceryl-10 Laurate, Butylene Glycol, Paeonia Suffruticosa Root Extract, Centella Asiatica Extract, 1,2-Hexanediol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Pearl , Hydroxyethylcellulose, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Arginine, Glyceryl Caprylate, Ethylhexylglycerin, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Honey Extract, Sodium Hyaluronate, PVM/MA Copolymer, Propylene Glycol, Citrus Sinensis Peel Oil Expressed, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Extract, Viola Tricolor Extract, Centaurea Cyanus Flower Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Pogostemon Cablin Oil, Disodium EDTA





Bardzo lubię maski w płachcie, chociaż nie wszystkie. Miałam też takie, które podrażniały moją skórę, albo powodowały wysypkę. Dlatego podchodzę do nich z dużą rezerwą, sprawdzam skład i opinie. Maska Pure Essence Mask Sheet Pearl Holika Holika nie zawiodła mnie, wszystko odbywało się zgodnie z planem. Na początku było mi trochę trudno ją rozłożyć, ale po nałożeniu na skórę nic już nie sprawiało problemu. Maska trzymała się mojej skóry, nie zsuwała, ale też się nie kleiła czego nie lubię. Trochę na pozór małe otwory nie pomogły napić się kawy, ale te minuty da się wytrzymać, a płyn dotarł do każdej części mojej twarzy. Bardzo lubię takie odczucie, kiedy moja skóra jest z minuty na minutę coraz bardziej nawilżana, czuje się jej działanie, no i później po zdjęciu maski, kiedy jest odświeżona, zrelaksowana, jakby moja skóra twarzy twarz na nowo się narodziła. Chętnie będę wracać do tej maski, ale chciałabym jeszcze mieć taką na skórę szyi i dekoltu. Producenci mogliby się domyślić i stworzyć taką jako przedłużenie twarzy. Czy polecam? Oczywiście! Cena tej maski jest bardzo przystępna nawet bez promocji, a ile przy tym relaksu i przyjemności, co przed świętami jest nawet konieczne Lubicie maski koreańskie?

Pozdrowienia! ✨

Przysłowia, które nie zdają egzaminu we współczesnym świecie. Dlaczego powinny trafić do lamusa

 

                 Przysłowia od zawsze były sposobem na porządkowanie świata. Miały podpowiadać, jak żyć, czego unikać, a na czym polega zdrowy rozsądek. Problem w tym, że wiele z nich powstało w realiach, które z dzisiejszą codziennością mają niewiele wspólnego. W efekcie część dawnych powiedzeń bardziej ogranicza niż pomaga, podtrzymując schematy, które nie przystają ani do współczesnego tempa życia, ani do współczesnej wiedzy na temat psychologii i relacji.


Czas leczy rany 

 Mimo jego kojącej formy, samo czekanie na cudowną poprawę zwykle nie działa. Dziś wszyscy wiemy, że emocje nie rozpływają się same, a niewyrażone potrafią tkwić w człowieku latami. Leczy nie czas, ale rozmowa, wsparcie, terapia, nazwanie tego, co boli. W epoce większej świadomości psychicznej to powiedzenie staje się wręcz zaproszeniem do biernego czekania.

Co cię nie zabije, to cię wzmocni

Kiedyś było synonimem hartu ducha, dziś coraz częściej kojarzy się z przymusem udowadniania, że radzimy sobie ze wszystkim. Tymczasem trudne doświadczenia nie wzmacniają, lecz wyczerpują i osłabiają. Współczesna wiedza o stresie, wypaleniu i traumie pokazuje, że siła nie polega na znoszeniu wszystkiego, ale na tym, żeby wiedzieć, kiedy potrzebna jest pomoc.

Pokorne cielę dwie matki ssie

Przekonanie, że najwięcej zyskują ci, którzy zawsze są cicho i grzecznie się podporządkowują również  się nie sprawdza. Dzisiejszy świat wymaga odwagi, a nie pokory rozumianej jako rezygnacja z siebie. W pracy, relacjach i codziennych sprawach zdecydowanie ważniejsze jest asertywne komunikowanie swoich granic. Inaczej zamiast dwóch „matek” zostaje tylko poczucie, że każdy może coś wymagać.

Dzieci i ryby głosu nie mają 

Kolejny przykład, który współczesność odrzuciła niemal automatycznie. Dziś wiemy, że dziecko jest pełnoprawnym uczestnikiem świata, z własnymi emocjami i potrzebami, a odbieranie mu głosu nie buduje ani szacunku, ani bezpieczeństwa. Kiedy uczymy się słuchać uważniej, to przysłowie brzmi jak echo epoki, do której trudno chcieć wracać.

Praca nie zając, nie ucieknie

W czasach, gdy wyzwania zawodowe potrafią dosłownie zawładnąć życiem prywatnym, to powiedzenie utrwala niezdrową pobłażliwość wobec odwlekania. Paradoksalnie praca właśnie ucieka, bo zaległości rosną, projekty przyspieszają, a tempo świata nie czeka na nikogo. Dzisiejsza codzienność wymaga bardziej świadomego zarządzania energią niż przekonania, że wszystko można odłożyć na później.

Zła żona gorsza niż morowe powietrze

 Oraz wszystkie warianty tego przysłowia, które opierały się na stereotypowym obwinianiu jednej strony relacji. Współczesne partnerstwo działa na wzajemności, na komunikacji, odpowiedzialności i empatii. Obciążanie jednej osoby etykietą tej „złej” nie tylko mija się z rzeczywistością, ale też przesłania to, co naprawdę wymaga zmiany.

Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz

Niby logiczne, ale tak naprawdę zrzuca odpowiedzialność tylko na jednostkę i pomija cały kontekst. A nie żyjemy w próżni. Na nasze życie wpływa zdrowie, sytuacja finansowa, warunki pracy, relacje, wsparcie, albo jego brak. To powiedzenie często upraszcza skomplikowane sytuacje do jednej winnej osoby, co bywa krzywdzące i kompletnie nierealne.

Pieniądze szczęścia nie dają 

To najgłupsze przysłowie jakie znam. Pieniądze co prawda szczęścia same w sobie nie kupują, ale udawanie, że nie mają znaczenia, jest po prostu nieuczciwe. Pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa, stabilność, możliwość odpoczynku, lepszego leczenia, wykształcenia, życia bez ciągłego stresu o jutro. Nie gwarantują radości, ale bardzo ułatwiają codzienność, pozwalają  spełniać marzenia, co dzisiejsze realia jasno pokazują.

Cierpliwość popłaca

Owszem, czasem warto poczekać, ale współczesność pokazuje, że samo siedzenie z założonymi rękami niczego nie załatwia. Zwłaszcza w pracy i w relacjach liczy się działanie, rozmowa, inicjatywa. Cierpliwość bez ruchu prowadzi raczej do tego, że inni nas wyprzedzają, a ważne sprawy stoją w miejscu.

Nie chwal dnia przed zachodem słońca

Początkowo miało ostrzegać przed zbyt wczesną pewnością siebie, ale dziś często działa jak hamulec dla zwykłej radości. Żyjemy w czasach, w których ludzie i tak rzadko pozwalają sobie na spontaniczną radość z czegokolwiek. Powtarzanie tego przysłowia tylko dokłada nam ciężaru. Każe być ostrożnym nawet tam, gdzie moglibyśmy po prostu odetchnąć i cieszyć się chwilą.

Mowa jest srebrem, milczenie złotem

W relacjach, w pracy, w związkach milczenie nie jest złotem, tylko źródłem nieporozumień. Niedopowiedzenia potrafią niszczyć szybciej niż trudna rozmowa. Dzisiejsza rzeczywistość pokazuje, że to właśnie mówienie wprost jest wartością. Milczenie bywa wygodne, ale rzadko przynosi rozwiązania.

Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje

W epoce elastycznych godzin pracy, pracy zmianowej, pracy zdalnej i różnic w rytmach biologicznych to powiedzenie po prostu traci sens. Wstawanie o świcie nie czyni nikogo bardziej wartościowym. Liczy się efektywność, zdrowie i dopasowanie rytmu dnia do własnego organizmu, a nie do dawno ustalonych norm.

Z niewolnika nie ma robotnika

Zwykle wypowiadane jest jako argument, że ludzie powinni pracować tylko z pasji. Dzisiejsze realia jasno pokazują, że nawet najbardziej zaangażowana osoba może się wypalić, jeśli warunki są toksyczne. To nie „niewolnik” jest problemem, tylko środowisko, które nie wspiera ludzi oraz ich zdrowia psychicznego.

Kłamstwo ma krótkie nogi

W idealnym świecie tak powinno być, ale rzeczywistość jest bardziej złożona. Kłamstwa wcale nie wychodzą na jaw tak szybko, jak sugeruje przysłowie. A powtarzanie go tworzy niepotrzebną iluzję porządku. Tak, jakby prawda zawsze zwyciężała automatycznie, bez wysiłku, dowodów i odwagi, która w praktyce jest konieczna.

Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu

Dawniej miało zachęcać do doceniania tego, co się ma. Dziś często staje się wymówką dla rezygnowania z ambicji i rozwoju. Współczesność daje dużo więcej możliwości niż kiedyś, a trzymanie się „wróbla w garści” czasem oznacza po prostu utknięcie w miejscu ze strachu przed zmianą.

Nie pomoże puder, róż, kiedy baba stara już 

To jedna z tych fraz, które dziś brzmią wręcz archaicznie. Po pierwsze dlatego, że opiera się na uproszczonym, krzywdzącym założeniu, że wygląd kobiety ma termin ważności. Po drugie dlatego, że współczesne spojrzenie na urodę jest zupełnie inne. Makijaż nie ma odmładzać, tylko podkreślać to, co dodaje pewności siebie. Natomiast starzenie nie jest porażką, lecz naturalnym procesem, którego nie da się oszukać ani pudrem, ani różem i wcale też nie trzeba go oszukiwać. To przysłowie bardziej zawstydza niż cokolwiek tłumaczy, dlatego dziś funkcjonuje już wyłącznie jako ciekawostka z minionej epoki.


We współczesnym świecie warto uważnie przyglądać się przysłowiom, które towarzyszą nam od pokoleń. Nie po to, by je odrzucać z przekory, ale by sprawdzić, czy jeszcze mają sens. Część z nich wciąż nadal działa. Porządkuje chaos, wyjaśnia ludzkie zachowania, pomaga złapać dystans. Inne jednak zatrzymały się w czasie i prowadzą donikąd. Dzisiejsza rzeczywistość jest zbyt złożona, by rządzić się uproszczonymi formułami. Czasem więcej pożytku przynosi odwaga, by pomyśleć samodzielnie bez gotowego cytatu na każde wydarzenie. Jakie jeszcze przysłowia kwestionujecie?


Delikatne oczyszczanie skóry suchej zimą

 

                Kiedy  mamy już zimę, skóra zachowuje się inaczej niż w pozostałych miesiącach. Staje się cieńsza, delikatniejsza, buntuje się na zmiany temperatury i traci wodę szybciej, niż jesteśmy w stanie ją uzupełnić. W takiej sytuacji , które na co dzień działa bez zarzutu, nagle zaczyna sprawiać problemy. Czasami mamy wrażenie, że nasza skóra w czasie zimy nie lubi nawet ulubionych produktów. Powodem jest jednak to, że zimą bardzo łatwo o przesadę.


Najczęściej zaczyna się niewinnie, bo od mycia zbyt ciepłą wodą. Kiedy marzniemy, kuszą nas długie, gorące prysznice, a twarz myjemy tak samo ciepłą wodą. Niestety skóra sucha bardzo źle znosi wysoką temperaturę. Rozszerzone naczynka, czerwone plamy i nieprzyjemnie ściągnięty naskórek to pierwsze sygnały, że potrzebuje chłodniejszego, spokojniejszego kontaktu z wodą. Letnia temperatura wystarczy, by produkt zadziałał, a jednocześnie nie naruszy tak bardzo bariery ochronnej.

Kolejną zimową pułapką są zbyt mocne formuły. Latem wiele osób lubi uczucie dokładnego oczyszczenia, ale zimą to, co nawilżało lub przynajmniej nie szkodziło, potrafi nagle podrażnić. Silne detergenty wypłukują z naskórka lipidy, które chronią go przed utratą wody. Im mniej ich zostaje, tym skóra bardziej się buntuje, a efekt jest odwrotny od zamierzonego. Po kilku godzinach skóra jeszcze  bardziej błyszczy a maleńkie krostki, czy szorstkie placki zaczynają przypominać reakcję alergiczną, chociaż nią nie jest. Jest to po prostu zmęczona bariera.

Najlepiej sprawdzają się produkty, które nie „skrzypią” na skórze. Mleczka, kremowe emulsje oraz olejki pozwalają rozpuścić makijaż i zanieczyszczenia bez jej pocierania. Skóra po myciu powinna być elastyczna, subtelnie nawilżona, jak po delikatnym balsamie, a nie napięta jak papier. Jeżeli nosisz makijaż, dwuetapowe oczyszczanie nadal ma sens, ale tylko w wersji łagodnej. Olejek jako pierwszy krok i kremowy żel lub emulsja jako drugi. To pozwala utrzymać higienę bez agresywnego działania.

Zimą często nas kusi, by częściej niż zwykle sięgnąć po peeling, bo skóra wygląda na zmęczoną i nierówną. Ale to, co odbieramy jako suchy naskórek, często bywa tylko objawem odwodnienia. Skóra, która straciła wilgoć, zaczyna się marszczyć, matowieć i lekko łuszczyć, dlatego wiele osób odruchowo chce ją wygładzić. Niestety bardziej intensywny peeling tylko pogarsza sytuację.  Peeling enzymatyczny raz na tydzień lub nawet rzadziej jest wystarczający, a w momentach większej wrażliwości dobrze jest zrobić przerwę i skupić się wyłącznie na regeneracji.

A co dzieje się po oczyszczaniu? Sucha skóra nie lubi czekać. Kiedy zdąży wyschnąć, robi się mało elastyczna, sztywna, dużo trudniej ją nawilżyć. Dlatego najlepiej nakładać tonik, esencję lub serum jak najszybciej po myciu. co zimą robi ogromną różnicę. Skóra szybciej odzyskuje miękkość, mniej piecze i lepiej przyjmuje krem.

Bywa też, że skóra jest przeciążona, piecze po dwóch minutach od mycia, czerwieni się, nawet szczypie przy nakładaniu kremu. Wtedy warto przejść na tryb naprawczy, co oznacza maksymalne uproszczenie. Jeden bardzo łagodny produkt wieczorem, a rano tylko letnia woda lub mgiełka. Kilka dni takiej oszczędnej pielęgnacji często wystarcza, by skóra zaczęła wracać do swojej naturalnej równowagi.

Oczyszczanie skóry nie znaczy, by twarz była sterylnie czysta. Chodzi raczej o utrzymanie komfortu i spokoju skóry, która i tak ma podczas zimy niełatwe warunki. Delikatność, umiar, natychmiastowe nawilżanie po myciu sprawiają, że sucha cera odzyskuje swoją miękkość i wytrzymałość, dzięki którym zimowe miesiące przestają być dla niej tak wymagające. Jak traktujecie swoją skórę przy jej oczyszczaniu?


Pozdrowienia! ✨



Rzęsy 3D z maskarą Inimitable Intense Chanel

 

                 Tusz do rzęs, to must have w mojej kosmetyczce. Mocno czarne rzęsy, to już nie moja bajka, oprawa moich oczu z wiekiem robi się jaśniejsza, wybrałam więc brązowy kolor Inimitable Intense Chanel, która zapewnić ma intensywny efekt makijażu 3D czyli zwiększyć objętość, długość rzęs, podkręcić i rozdzielić. Czy spełnia moje oczekiwania?


Chociaż podobają mi się przeróżne wymyślne opakowania, to Chanel ma chyba jedyne, które jest wyjątkowo trwałe, a przy tym bardzo eleganckie. Nic tu się nie wyciera z czasem, wszelkie złocenia nie tracą blasku. Logo na szczycie opakowania też nie traci swojego białego koloru. Opakowanie dobrze się domyka, nie robi dziwnych niespodzianek, wszystko jest dopracowane na najwyższym poziomie.

Na spodzie opakowania naklejona jest maleńka etykietka, z której dowiemy się podstawowych informacji, ale jeśli chcemy znaleźć ich więcej, to jest jeszcze dołączony kartonik o podobnej szacie graficznej.



Smukła, elastomerowa szczoteczka  zbudowana jest z niezwykle cienkich, precyzyjnie ułożonych włosków, które zapewniają optymalne przyleganie i aplikację maskary. Precyzyjnie łapie nawet krótkie włoski, dobrze je rozdziela i pozwala dobudować efekt bez  sklejania i grudek. W połączeniu z odpowiednio skomponowaną formułą zapewnia wielowymiarowy efekt. 


Maskara Inimitable Intense zawiera 6g brązowego tuszu, który ma zachwycić efektem 3D, czyli wydłużyć, pogrubić, podkręcić, no i rozdzielić rzęsy dzięki zawartym w jego formule składnikom.

  • Kompleks kopolimeru winylu nadaje tuszowi płynną konsystencję, która powleka rzęsy, pozwalając osiągnąć intensywny efekt  makijażu bez sklejania.
  • Wosk parafinowy i mikrokuleczki wosku pozwalają uzyskać intensywną objętość oraz długość rzęs.
  • Woski carnauba i wosk pszczeli zapewniają lśniący efekt makijażu i zwiększają objętość rzęs.
Tusz jest testowany oftalmologicznie, odpowiedni dla osób noszących soczewki kontaktowe, także dla bardzo wrażliwych oczu, co mogę potwierdzić. 

Wybrałam kolor brązowy, ale jest jeszcze kolor czarny tego tuszu.




Skład INCI

AQUA (WATER) | ORYZA SATIVA CERA (ORYZA SATIVA (RICE) BRAN WAX) | INULIN | CERA ALBA (BEESWAX) | CELLULOSE | STEARIC ACID | PALMITIC ACID | CERA CARNAUBA (COPERNICIA CERIFERA (CARNAUBA) WAX) | ACACIA SENEGAL GUM | AMINOMETHYL PROPANEDIOL | HYDROXYETHYLCELLULOSE | SODIUM DEHYDROACETATE | CHLORPHENESIN | TOCOPHERYL ACETATE | SILICA | POLYQUATERNIUM-10 | SODIUM BENZOATE | [+ / - (MAY CONTAIN) | CI 75470 (CARMINE) | CI 77000 (ALUMINUM POWDER) | CI 77007 (ULTRAMARINES) | CI 77163 (BISMUTH OXYCHLORIDE) | CI 77288 (CHROMIUM OXIDE GREENS) | CI 77491, | CI 77492, | CI 77499 (IRON OXIDES) | CI 77510 (FERRIC AMMONIUM FERROCYANIDE) | CI 77510 (FERRIC FERROCYANIDE) | CI 77742 (MANGANESE VIOLET) | CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE) | MICA] | BS000765A




Nie wiem jak Wam się spodoba efekt tej maskary, bo w końcu nie są to rzęsy jak reklamy, ale nie ma to też być reklama, bo każdy ma inne rzęsy, inne potrzeby i wymagania. Jak na moje nie pierwszej młodości rzęsy, efekt może być, bo i rzęsy są bardziej widoczne, są też lekko uniesione. Brązowy kolor tuszu ma dać lżejszy, nie przytłaczający efekt, ale na przykład dla brunetek, czy osób  o chłodnym typie urody może być zbyt delikatny.
Poprzednia wersja, której miałam miniaturkę, nie miała w ofercie tego koloru, dlatego wybrałam akurat ten tusz.

Maskara Inimitable Intense Chanel jest ze mną już kilka tygodni,  a efekt ciągle jest ten sam. Tusz sprawdzał się od samego początku, nie był zbyt rzadki od pierwszego dnia, kiedy go użyłam,  nie odbijał ani razu  się na górnej powiece. Bardzo łatwo daje się rozczesać przy pomocy szczoteczki. Łatwo można dodać  kolejną warstwę, budując bardziej spektakularny efekt.
Tusz do rzęs nie osypuje się, nie rozmazuje, nadany efekt trwa cały dzień. Chociaż nie jest wodoodporny to najlepiej zmywa się go olejkiem. Muszę jeszcze zcze dodać na koniec, że idealnie nadaj się do wrażliwych oczu, co dla mnie jest priorytetem przy wyborze tego rodzaju kosmetyków. Maskara Inimitable Intense Chanel spełnia moje oczekiwania, ale nie po to tu jestem, żeby coś ,,wciskać". Jeśli macie ochotę na ten tusz, warto korzystać z promocji. 

Pozdrowienia! ✨



Jak klimat świątecznych wspomnień wpływa na nasz look i wybory kosmetyczne


                 Grudzień to miesiąc, który szczególnie działa na nasze emocje. Świąteczne światła, zapachy i drobne rytuały przynoszą zapisane od lat wspomnienia. To właśnie one wpływają na to, jak chcemy wyglądać i jak dbamy o siebie w tym czasie. Wiele decyzji kosmetycznych i stylizacyjnych, które wydają się po prostu sezonowe, w rzeczywistości wynika z potrzeby odtworzenia atmosfery, którą kojarzymy z ciepłem, spokojem i bliskością.

Pamięć zapachów i gestów pielęgnacyjnych

W świątecznym czasie najbardziej działają aromaty. Nie potrzebujemy perfum z dedykowanym zimowym akordem, aby wywołać u siebie ten specyficzny świąteczny nastrój. Wystarczy krem o subtelnym aromacie wanilii czy balsam z nutą cynamonu, by uruchomić wspomnienia związane z domem, ciepłem i bezpieczeństwem. Często sięgamy wtedy po kosmetyki, które kojarzą nam się z dawną beztroską: gęstsze balsamy, odżywcze masła do ciała, rozgrzewające olejki.

To nie tyle potrzeba silniejszej regeneracji, ile pragnienie komfortu. Pamięć zapachowa działa jak miękki filtr, który kieruje nas w stronę produktów o kojących konsystencjach i bardziej otulających formułach.

Kolorystyka, która niesie emocje

Wybory makijażowe w grudniu są w dużej mierze emocjonalne. Czerwień ust potrafi być czymś więcej niż sezonową klasyką; często przywołuje obraz mam, ciotek, pierwszych świątecznych spotkań. Złoto i miedź na powiekach przypominają o świetle lampek choinkowych, więc nawet osoby, które przez cały rok unikają błysku, w grudniu robią wyjątek.

Świąteczne wspomnienia mają własną paletę barw, a my nieświadomie przenosimy ją na makeup. Odcienie ciepłe, nasycone, przyjemne w odbiorze sprawiają, że łatwiej nam odnaleźć emocjonalną równowagę, gdy za oknem dominuje szarość.

Powrót do rytuałów, które dają poczucie zakorzenienia

Zimą często wracamy do produktów, które kojarzą się z pielęgnacją domową, nawet jeśli są to współczesne formuły. Maseczki kremowe, odżywcze kuracje na noc, peelingi cukrowe czy masła do rąk stają się częścią wieczornych rytuałów, bo przypominają o chwilach, gdy pielęgnacja była prosta i przyjemna.

Rytuały te mają funkcję stabilizującą. W natłoku obowiązków grudniowej codzienności bierzemy do ręki kosmetyki, które kojarzą się z zatrzymaniem i spokojem. 


Look jako hołd dla przeszłości

Styl grudniowy często tworzy mieszankę tego, co jest aktualne z tym, co przechowujemy w pamięci. Wełniany sweter o splocie przypominającym ten z dzieciństwa, błysk w makijażu na wzór pierwszych świątecznych zabaw, a nawet sposób spięcia włosów. Wszystko to oddaje klimat wspomnień, które w tym sezonie szczególnie ożywają.

Nasz look staje się w grudniu bardziej osobisty. Często mniej modowy, a bardziej symboliczny. Chętniej wybieramy elementy, które dają poczucie ciepła, miękkości i bezpieczeństwa. Nawet skóra reaguje na to inaczej. Kiedy jesteśmy bardziej sentymentalni, częściej pragniemy komfortu, a to przekłada się na wybór odżywczych i ochronnych kosmetyków.

Dlaczego te emocje mają tak dużą siłę

Grudniowe wybory kosmetyczne i ubraniowe są często bardziej emocjonalne, niż nam się wydaje. W makijażu, zapachach i pielęgnacji odtwarzamy to, co kojarzy nam się z domem, poczuciem bezpieczeństwa i świątecznym spokojem. Dlatego w tym czasie tak chętnie sięgamy po otulające formuły, ciepłe kolory i rytuały, które dobrze znamy. To prosty sposób, by w codziennym pośpiechu odzyskać odrobinę równowagi i stworzyć wokół siebie atmosferę, która naprawdę sprzyja grudniowemu nastrojowi. Z jakimi wspomnieniami Wam się kojarzy grudzień?


Pozdrowienia! ✨


Grudniowe rytuały antystresowe

 

             Grudzień niesie ze sobą dwa światy. Jeden pełen światełek, zapachu mandarynek oraz ciepła. Drugi napięty, szybki, wymagający, z listą obowiązków, która tylko rośnie. Grudzień, to moment w roku, w którym wyjątkowo łatwo się przeciążyć, a jednocześnie trudno zwolnić. Dlatego tak ważne jest stworzenie własnych rytuałów antystresowych: drobnych, codziennych czynności, które przywracają spokój i pozwalają w pełni poczuć ten sezon, zamiast przez niego pędzić.

Poranna przestrzeń dla siebie

To, jak zaczyna się dzień, często decyduje o tym, jak go przeżyjemy. Grudniowe poranki  ciemne i zimne, proszą  by nadać im łagodniejszy ton. Niby nic nie znaczące małe gesty uspokajają już na starcie, zanim dzień zdąży narzucić własne tempo.

Może to być:

  • kilka minut siedzenia w ciszy, zanim sięgniesz po telefon,
  • krótka rozgrzewka dla wybudzenia 
  • powolne picie kawy czy herbaty przy oknie, jeszcze bez pośpiechu,
  • zapisanie myśli lub planów nie jako zadania, ale jako uporządkowanie głowy.

Światło, które koi

Zimą światła jest bardzo niewiele, a jego brak potrafi mocno odbić się na nastroju. Dlatego dobrze jest wprowadzić do codzienności własne źródła ukojenia. Ciepłe lampy, świece, girlandy nie tylko jako dekoracje, ale jako narzędzia poprawy samopoczucia.

Nawet mała lampka o ciepłej barwie potrafi stworzyć atmosferę, w której łatwiej oddychać. To prosty sposób na zmniejszenie stresu związanego z przeciążeniem i zimową szarością.



Spacer jako reset

Nie każdy grudniowy spacer musi być długi ani szczególnie przyjemny, choćby ze względu na często kapryśną pogodę. Ale samo już wyjście na świeże powietrze działa jak reset. Gdy choć na chwilę zmienia się otoczenie, układ nerwowy zaczyna zwalniać, oddech się uspokaja, nasze myśli porządkują. Wystarczy spokojne przejście kilku ulic, krótki spacer po parku czy nawet przejście wokół domu. Nie  chodzi o dystans czy liczbę kroków, ale o przerwę, która pozwala głowie tryb „muszę” przestawić  na stan równowagi.

Wieczorne rytuały zamknięcia dnia

Wieczór to moment, w którym stres najłatwiej wychodzi na powierzchnię. Dlatego warto mieć przygotowany zestaw własnych, łagodnych rytuałów, które pomagają przejść z trybu działania w tryb wyciszenia. To może być:

  • ciepły prysznic, który redukuje napięcie mięśni,
  • filiżanka ulubionej herbaty z cytryną lub imbirem,
  • kilka minut lekkiego rozciągania pleców i karku,
  • przeczytanie kilku stron książki,
  • zapisanie myśli, żeby nie zabierać ich do łóżka.

Wieczorne rytuały wcale nie muszą trwać długo. Ważne, żeby pojawiały się regularnie, wtedy zaczynają działać jak sygnał dla organizmu, że możesz odpuścić.



Odpuszczanie grudniowej presji

Grudzień lubi narzucać tempo. Świąteczne przygotowania, porządki, prezenty, różne obowiązki. Łatwo wpaść w poczucie, że wszystko trzeba zrobić perfekcyjnie. Tymczasem wiele rzeczy można uprościć, i nic złego z tego powodu się nie stanie.

Możesz wybrać mniej skomplikowane potrawy, kupić prezenty wcześniej lub prościej, nie dekorować wszystkiego jak z katalogu. Możesz też po prostu uznać, że nie musisz być wszędzie i dla wszystkich. To nie jest porażka, ale świadome dbanie o siebie. Odpuszczanie jest jednym z najważniejszych rytuałów antystresowych w grudniu, bo działa mocniej niż jakakolwiek lista zadań.

Chwile przyjemności na wyciągnięcie ręki

Stres rozprasza naszą uwagę tak bardzo, że zapominamy o małych rzeczach, które dają ukojenie. A grudzień jest miesiącem, w którym szczególnie warto je pielęgnować. Dla jednych to będzie aromat świeżo zaparzonej kawy, dla innych cicha muzyka, oglądanie światełek na mieście, czekolada do picia, robienie zdjęć, układanie planów na przyszły rok albo kilka minut rysowania. Takie drobiazgi nie są zbędne, to właśnie one tworzą te momenty dnia, w których napięcie opada samo.

Witaminy 

Jesienią i zimą trudniej o naturalną syntezę witaminy D, dlatego jej suplementacja może wspierać nastrój i pracę mózgu
  • Dziurawiec pomaga przy łagodnej depresji, ale ma wiele interakcji i wymaga dużej ostrożności
  • Kwasy omega-3, witaminy z grupy B i magnez wspierają układ nerwowy, redukują stres, także poprawiają sen
  • Kurkumina działa przeciwzapalnie,  pomaga też zmniejszać objawy lękowo-depresyjne
  • Selen jako silny antyoksydant obniża stres oksydacyjny i wiąże się z mniejszym ryzykiem depresji


Dlaczego warto?

Bo grudzień to miesiąc, który chłonie energię szybciej niż ją oddaje. Jeśli nie zadbasz o rytuały wyciszenia, łatwo wejść w święta zmęczoną i z poczuciem, że wszystko było jednym wielkim wyścigiem. A wystarczy kilka drobnych nawyków, powtarzanych regularnie, by odzyskać balans. Rytuały antystresowe nie są fanaberią. Są sposobem na to, by przeżyć grudzień spokojniej, uważniej, z większą łagodnością wobec siebie. Żeby ten intensywny czas stał się bardziej ludzki. 

Pozdrowienia! ✨


Z wiekiem czas przyspiesza coraz bardziej, jak go zatrzymać?

 

                       Z wiekiem coraz częściej mamy wrażenie, że nasz czas przyspieszył. Rok ledwo się zaczął już się kończy, lato znika w jedną chwilę, a grudzień mija jak jedno popołudnie. Nie trzeba naukowych wyjaśnień, żeby zrozumieć, skąd bierze się to wrażenie. Żyjemy zbyt szybko, często chaotycznie, trzymamy się rutyny. Gdy każdy dzień jest podobny do poprzedniego, trudno go tak naprawdę poczuć. Im mniej zauważamy, tym więcej i szybciej nam umyka.

I wcale nie potrzeba wielkich przełomów by odzyskać to poczucie czasu. Wystarczy trochę więcej uważniejszego życia, ale nie w sensie wielkich planów rozwojowych, ale drobnych zmian, które otwierają dzień na coś, co zostaje z nami na dłużej. Czas zwalnia się tam, gdzie dzieje się coś, co wytrąca nas z rutyny. Nowy zapach na ulicy, rozmowa której nie przewidzieliśmy, krótki spacer poza zwykłą trasą. Te małe zakłócenia układają się w pamięć, a pamięć jest tym, co nadaje czasowi większy wymiar.

Można odzyskać  poczucie, że dni są pełniejsze. Najsilniej działa wprowadzanie nawet najmniejszych nowości. Nie trzeba wyjeżdżać za granicę ani robić wielkich zmian. Wystarczy inaczej spędzić poranek, pójść inną ulicą, odwiedzić miejsce, w którym nigdy się nie było, spróbować czegoś, czego nie robi się na co dzień. Nowe doświadczenia sprawiają, że nagle dzień przestaje być kopią poprzedniego. Nawet jeden świeży element potrafi sprawić, że dzień wyda się dłuższy.



Uważność, rozumiana po ludzku, nie jako obowiązek medytacji czy idealnego spokoju, chwila  tu i teraz, gdzie  się jest właśnie w tej chwili. To może być moment przy kawie, spacer bez telefonu, kilka minut leniwego siedzenia, zanim wyjedziemy z domu. Takie małe zatrzymanie nadaje dniu znaczenia. Gdy ciągle biegniemy, wszystko jest rozmazane. Gdy choć przez chwilę zwalniamy, obraz staje się wyraźniejszy, a czas od razu zwalnia. Gdy zwalnia ciało i myśl, zwalnia też to, co mierzymy w kalendarzu 

W zatrzymaniu pędzącego czasu pomaga też świadome przeżywanie tego, co już się wydarzyło. Można wieczorem przypomnieć sobie trzy rzeczy z dnia, nawet całkiem zwyczajne. Nie ma potrzeby ich zapisywać, choć to też działa. Ważne jest samo zauważenie, że ten dzień faktycznie istniał, a nie tylko przeleciał. Takie zamykanie dnia dodaje mu trwałości, a z czasem sprawia, że całe tygodnie nie znikają tak szybko.

Kiedy człowiek czuje, że musi zrobić wszystko i to najlepiej natychmiast, każdy dzień jest wypalony od środka. Ta presja też niczego nie służy, dlatego nie warto jej się ściśle trzymać. Warto za to pozwolić sobie na dni lżejsze. Niektóre rzeczy mogą poczekać, świat się od tego nie zawali. Dni z odrobiną luzu są wyraźniejsze niż te przejechane na pełnym gazie.

Duże znaczenie ma robienie czegoś, co daje zwykłą radość. Krótki rytuał, który sprawia przyjemność, książka czytana choćby przez dziesięć minut. Własne małe projekty, hobby, które nie służą niczemu poza tym, że są miłe. Tego typu chwile wydłużają dzień, bo mają dla nas znaczenie. 

Czas nie przyspiesza sam z siebie. To życie go rozpędza. Ale da się odzyskać poczucie, że dni mają swoją wagę. Wystarczy trochę nowości, odrobina uważności, świadome domykanie dnia i przestrzeń na zwykłą radość. Kiedy te elementy wracają, czas także wraca do normalnego rytmu. Nie staje w miejscu, ale przestaje uciekać. Można znowu poczuć jego chwile. Próbujesz je zatrzymać, czy poddajesz się rutynie?


Pozdrowienia! ✨



Tekst większego napisu nagłówka

Polecam

Tekst mniejszego napisu nagłówka

ciekawe wpisy

Sekcja - Polecane posty

Dziękuję za każdą kawę ☕

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.