Z wiekiem czas przyspiesza coraz bardziej, jak go zatrzymać?
Z wiekiem coraz częściej mamy wrażenie, że nasz czas przyspieszył. Rok ledwo się zaczął już się kończy, lato znika w jedną chwilę, a grudzień mija jak jedno popołudnie. Nie trzeba naukowych wyjaśnień, żeby zrozumieć, skąd bierze się to wrażenie. Żyjemy zbyt szybko, często chaotycznie, trzymamy się rutyny. Gdy każdy dzień jest podobny do poprzedniego, trudno go tak naprawdę poczuć. Im mniej zauważamy, tym więcej i szybciej nam umyka.
I wcale nie potrzeba wielkich przełomów by odzyskać to poczucie czasu. Wystarczy trochę więcej uważniejszego życia, ale nie w sensie wielkich planów rozwojowych, ale drobnych zmian, które otwierają dzień na coś, co zostaje z nami na dłużej. Czas zwalnia się tam, gdzie dzieje się coś, co wytrąca nas z rutyny. Nowy zapach na ulicy, rozmowa której nie przewidzieliśmy, krótki spacer poza zwykłą trasą. Te małe zakłócenia układają się w pamięć, a pamięć jest tym, co nadaje czasowi większy wymiar.
Można odzyskać poczucie, że dni są pełniejsze. Najsilniej działa wprowadzanie nawet najmniejszych nowości. Nie trzeba wyjeżdżać za granicę ani robić wielkich zmian. Wystarczy inaczej spędzić poranek, pójść inną ulicą, odwiedzić miejsce, w którym nigdy się nie było, spróbować czegoś, czego nie robi się na co dzień. Nowe doświadczenia sprawiają, że nagle dzień przestaje być kopią poprzedniego. Nawet jeden świeży element potrafi sprawić, że dzień wyda się dłuższy.
Uważność, rozumiana po ludzku, nie jako obowiązek medytacji czy idealnego spokoju, chwila tu i teraz, gdzie się jest właśnie w tej chwili. To może być moment przy kawie, spacer bez telefonu, kilka minut leniwego siedzenia, zanim wyjedziemy z domu. Takie małe zatrzymanie nadaje dniu znaczenia. Gdy ciągle biegniemy, wszystko jest rozmazane. Gdy choć przez chwilę zwalniamy, obraz staje się wyraźniejszy, a czas od razu zwalnia. Gdy zwalnia ciało i myśl, zwalnia też to, co mierzymy w kalendarzu
W zatrzymaniu pędzącego czasu pomaga też świadome przeżywanie tego, co już się wydarzyło. Można wieczorem przypomnieć sobie trzy rzeczy z dnia, nawet całkiem zwyczajne. Nie ma potrzeby ich zapisywać, choć to też działa. Ważne jest samo zauważenie, że ten dzień faktycznie istniał, a nie tylko przeleciał. Takie zamykanie dnia dodaje mu trwałości, a z czasem sprawia, że całe tygodnie nie znikają tak szybko.
Kiedy człowiek czuje, że musi zrobić wszystko i to najlepiej natychmiast, każdy dzień jest wypalony od środka. Ta presja też niczego nie służy, dlatego nie warto jej się ściśle trzymać. Warto za to pozwolić sobie na dni lżejsze. Niektóre rzeczy mogą poczekać, świat się od tego nie zawali. Dni z odrobiną luzu są wyraźniejsze niż te przejechane na pełnym gazie.
Duże znaczenie ma robienie czegoś, co daje zwykłą radość. Krótki rytuał, który sprawia przyjemność, książka czytana choćby przez dziesięć minut. Własne małe projekty, hobby, które nie służą niczemu poza tym, że są miłe. Tego typu chwile wydłużają dzień, bo mają dla nas znaczenie.
Czas nie przyspiesza sam z siebie. To życie go rozpędza. Ale da się odzyskać poczucie, że dni mają swoją wagę. Wystarczy trochę nowości, odrobina uważności, świadome domykanie dnia i przestrzeń na zwykłą radość. Kiedy te elementy wracają, czas także wraca do normalnego rytmu. Nie staje w miejscu, ale przestaje uciekać. Można znowu poczuć jego chwile. Próbujesz je zatrzymać, czy poddajesz się rutynie?
Pozdrowienia! ✨















































